Witam w mojej piwnicy, gdzie pachnie wojną, gdzie światła prawie nie ma, gdzie są wspomnienia mojego dziadka i gdzie mucha nie siada (z powodu grasujących tam, ośmio-kończyno-dolnych, potworów).
Korytarz główny, podziemny i ciemny. Ale się rymło.
Czerwona farba na drzwiach wcale nie znaczy, że kogoś tam zaciukano (ach, ta śląska gwara). To tylko element dekoracyjny. Tak.
Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy. Bomba w kształcie rury, albo rura w kształcie bomby. Jak kto woli.
A to właśnie twór potomków Tekli, Freda (wtajemniczeni wiedzą, o kogo chozzzi). W sumie, to chciałam pokazać, jak nisko wisi sufit (jest zawieszony.. w stronie biernej). Ręki praktycznie wyprostować nie ma możności.
Skrzat piwniczny w sosie własnym. Takie osobniki kradną nam powidła i kompoty. Trutka na szczury na nie nie działa.
To tyle, jeżeli chodzi o mój prywatny underground.
PS.
Ups. Zapomniałabym o hamerykańskiej nam pomocy. UNNRA zawitała również u nas. Do góry nogami.. czy tam kartami.